Fabrykę na Zamoyskiej 36 trudno nie zauważyć. Jest ona z lat 20 górująca ponad lustrem Jeziorka Kamionkowskiego. Fabryka ta też i ma swoje piękne zapachy, które unoszą się ponad chmury. Czasem są to słodkie ciasteczka a niekiedy piękny i słodki zapach świeżej czekolady. Każdy, kiedy tamtędy przechodzi robi się słodko na sercu. Wedel można nazwać warszawską legendą. Każde pokolenie Wedelów rozbudowywało ją i za każdym rokiem stawała się coraz potężniejsza i potężniejsza. Choć teraz Wedel zmienił swoich właścicieli, ale zapach, który unosi się w powietrzu jest taki sam słodki jak przed 150 latami. Jego nazwisko kojarzy nam się ze słodyczami. Każde dziecko słyszało o tym panu. Choć go nie znać, ale zna jego czekoladki, ptasie mleczko, batony. Kiedy powstawała nikt nie spodziewał się tego że będzie aż tak popularna? Sam założyciel firmy był by szczęśliwy widząc, że jego dziecko teraz sprzedaje się jak słodkie bułeczki. Od jakiegoś czasu słychać plotki, że ten jeden z najbardziej warszawskich zakładów ma być przeniesiony poza Warszawę.
WIERNOŚĆ TRADYCJI WEDLOWSKIEJ JEST NASZYM
OBOWIĄZKIEM I NASZYM WYZWANIEM!
Kiedy w 1851 roku Karol Wedel rozpoczynał działalność w branży cukierniczej na ulicy Miodowej w Warszawie któż mógł wówczas przypuszczać, że jego syn Emil, a następnie wnuk Jan doprowadzą do wspaniałego rozwoju tej rodzinnej firmy. Stała się ona już w okresie międzywojennym potentatem na rynku słodyczy w naszym kraju. We wrześniu 1939 r. fabryka oferowała bardzo duży asortyment wyrobów produkowanych zarówno na kraj jak i na eksport. Była to wówczas jedna z największych oraz najnowocześniejszych fabryk warszawskich, która w swej nowej siedzibie na ulicy Zamoyskiego zatrudniała ogółem 1350 pracowników. Do osiągnięcia tak wspaniałych efektów przyczyniły się kolejne pokolenia rodziny Wedlów oraz ich współpracownicy.
Wierność tradycji wedlowskiej charakteryzowała również samych pracowników w trakcie kolejnych etapów rozwoju firmy. Poza świetnymi wyrobami firma charakteryzowała się również wysoką troską o pracowników. W firmie Wedel pracownik mimo ówczesnych praktyk, jakie miały miejsce w wielu innych zakładach pracy był traktowany z godnością oraz szacunkiem przez właścicieli. Na szczególne słowa uznania pod tym względem zasługuje postawa ostatniego właściciela firmy z rodziny Wedlów Jana, który stanowi przykład godny naśladowania. Na wizerunek firmy składały się także takie czynniki jak: Niespotykana gdzie indziej opieka socjalna, własna służba medyczna, dom mieszkalny pobudowany dla pracowników, żłobek, przedszkole, a także klub sportowy RYWAL oraz orkiestra zakładowa. Właściciel znajdował codziennie czas na obejście wszystkich działów w fabryce, rozmowę z pracownikami oraz przyjmowanie ich w sprawach prywatnych w swoim gabinecie. Płace kształtowały się wówczas na wysokim poziomie. Na święta Bożego Narodzenia i Wielkanocy każdy pracownik otrzymywał dodatkowo tygodniówkę zarobku w zależności od stawki oraz paczkę słodyczy gratis. Jan Wedel pod koniec lat trzydziestych myślał o wybudowaniu dużego osiedla dla robotników na terenach niezbyt oddalonych od fabryki.
Udzielał też wieloletnim pracownikom pożyczek na budowę domu, które następnie po części spłaty były umarzane. Jako właściciel przy ogromnym zaangażowaniu własnym oraz nieprzeciętnych zdolnościach potrafił doprowadzić do szybkiego rozwoju firmy. Regułą stała się zasada, że w każdym roku dziesięć procent zysku przeznaczone było na modernizację linii produkcyjnych. Coraz bardziej także rozwijał się eksport do wielu krajów Europy, Stanów Zjednoczonych i Japonii. W międzyczasie firma zakupywała samochody na użytek własny, dysponując ilością 28 pojazdów osobowych i ciężarowych. Na uwagę zasługują też niekonwencjonalne posunięcia Jana Wedla jak zakup samolotu przy dostawie wyrobów na terenie kraju. Powstała także sieć własnych sklepów w samej Warszawie. Miały miejsce także zakupy plantacji kakaowych w krajach egzotycznych, zostały też założone własne gospodarstwa rolne produkujące mleko na terenach górzystych Polski południowej. Nastąpił również rozwój mechanizacji pracy biurowej przez zakupienie elektrycznych maszyn fakturujących oraz wielo licznikowych maszyn księgujących. Do tych usprawnień doszła jeszcze poczta pneumatyczna łącząca ze sobą biura magazyny i ekspedycję. Dokumentacja handlowa biegła specjalnymi rurami w obu kierunkach. Przewidując nieuchronny wybuch wojny, która przekreśliła szeregów dalszych ambitnych planów rozwoju firmy, Jan Wedel dokonał zwiększonej ilości zakupu surowców, co pozwoliło przetrwać fabryce lata wojny. Zgromadzenie tych zapasów pozwoliło utrzymać produkcję oraz objąć pomocą wielu warszawiaków. W okresie poprzedzającym wybuch wojny Zarząd firmy zakupił trzy kompletne karabiny maszynowe dla wojska. W trakcje wojny Jan Wedel w dalszym ciągu kierował fabryką. Osobny rozdział w tym okresie stanowią deputaty żywnościowe, które były przydzielane pracownikom mimo dużego ryzyka ze strony okupanta. W czasie trwania wojny odbywał się wypiek pieczywa dla głodujących mieszkańców Warszawy. Prowadzona była także hodowla świń na potrzeby stołówki pracowniczej. W fabryce odbywało się także tajne nauczanie dzieci pracowników, za co groziły drastyczne kary. Niemcy w czasie wojny próbowali kilkakrotnie nakłonić Jana Wedla do współpracy, na co w każdej takiej sytuacji odpowiadał odmownie.
Zwykł w takich sytuacjach mówić "od kilkudziesięciu lat chodzę po fabryce wśród swoich ludzi i oni wiedzą, że jestem Polakiem, a teraz mając już siwe włosy miałbym przyjść do nich i powiedzieć, że to była nieprawda, że ja oszukiwałem ich przez kilkadziesiąt lat. Czy mógłbym pójść do nich, spojrzeć im w oczy i chcieć od nich, ażeby mieli do mnie w dalszym ciągu zaufanie? Takie posunięcie uniemożliwiałoby mi dalsze kierowanie fabryką."
Ówczesna postawa Jana Wedla jako człowiek sumienia wiernego zasadom etycznym nic nie straciła na swej aktualności i jest godna naśladowania. Po wybuchu Powstania Warszawskiego Jan Wedel z oczywistych względów nie mógł kierować fabryką. W tym czasie ulegała ona systematycznemu zniszczeniu na skutek licznych bombardowań oraz podłożenia ładunków wybuchowych przez wojska niemieckie. Determinacja oraz poświęcenie ze strony garstki pracowników, którzy wówczas z narażeniem życia często pod obstrzałem ratowali fabrykę. Osobne zagadnienie stanowi walka z szabrownikami, którzy wynosili z niej surowce i urządzenia, co stanowiło dalsze poważne zagrożenie dla pilnującej fabryki pracowników, którzy dniem i nocą nie opuszczali jej terenu. Niektórzy pracownicy Wedla w czasie wojny byli wywiezieni do obozów koncentracyjnych, gdzie zostali zamordowani. Im wszystkim została poświęcona tablica pamiątkowa znajdująca się przy wejściu do gościnnej portierni. To również jest element wielkiej tradycji Wedlowskiej, o czym powinniśmy pamiętać. Jan Wedel przybył do fabryki po wyzwoleniu Warszawy i od razu rzucił się w wir jej odbudowy ze zniszczeń wojennych. Nowe kierownictwo firmy zaoferowało mu posadę doradcy fachowego Jan Wedel w ogromnym stopniu przyczynił się do usunięcia zniszczeń przy odbudowie zrujnowanych hal fabrycznych. Pod koniec 1945 roku usunięto Jana Wedla z zajmowanego stanowiska dając mu jednocześnie do zrozumienia, że jest osobą niepożądaną na terenie fabryki, która przecież była dziełem jego życia. Taka jest tradycja, na którą składa się dorobek rodziny Wedlów oraz tylu pokoleń pracowników, którzy jakże często w pocie czoła, a niekiedy również z narażeniem życia budowały wielkość tej firmy.
W 1991 roku Skarb państwa postanowił zarządzić przetarg na zarządzanie Wedelem. Wygrał koncern PepsiCo. Zmiana struktury własnościowej Wedla pozwoliła koncernowi PepsiCo na realizację własnej strategii. W umowie zapisanej przez Wedla jak i PepsiCo. Warszawska fabryka nie straciła zbyt wiele To właśnie miało zabezpieczyć przedsiębiorstwo przed stratą klientów. Koncern PepsiCo zainteresował się, ponieważ firma posiadała bardzo dobrą markę na rynku wewnętrznym oraz za granicą. Dysponowała również odpowiednimi technologiami produkcyjnymi. Problemem było tylko całkowita przebudowa systemu dystrybucji, w tym zakresu odpowiedniego know-how mogli dostarczyć Amerykanie. Po drugie, Wedel - z uwagi na swoje położenie w centralnej Europie - miał stać się lokalnym centrum dystrybucyjnym dla koncernu, szczególnie w ekspansji na rynek słonych przekąsek. Po trzecie, koncern uzyskał możliwość sprzedaży własnych produktów pod szyldem Wedla, co znacznie obniżyło koszty wejścia na nowe rynki. Strategia PepsiCo zakłada osiągnięcie do roku 1998 pozycji lidera na 50 rynkach lokalnych oraz podwajanie przychodów, co pięć lat.
W tym historycznym kontekście witamy nowego Prezesa spółki Cadbury Wedel Pana Petera Knauera . Mamy nadzieję, że będzie Pan kontynuatorem tradycji wielkich poprzedników. Ufamy, że pod Pana kierownictwem zakład na ul. Zamoyskiego w Warszawie będzie się mógł poszczycić kolejnymi osiągnięciami. Życzymy Panu wielu sukcesów na polu kierowania spółką na miarę tych, jakie stały się udziałów naszych wielkich poprzedników
Z dr. Janem Wedlem na czele .
Wybrałam artykuł Jerzego, Wenelczyka, ponieważ ten artykuł oddaje on najlepiej historii naszej warszawskiej fabryki cukierniczej. Opowiedziane jest tu taj wszystko o członkach tej wspaniałej rodziny. Która dała nam najwspanialsze słodycze?
Emil Wedel nie może mieć dzieci, bo ma czekoladowy interes, zaś Blikle rozmnaża się przez pączkowanie" - pisał przedwojenny satyryk Światopełk Karpiński. W czasach carskich z okazji Tłustego Czwartku cukiernia, funkcjonująca od 1869 roku przy Nowym Świecie, kilka pączków dla zachęty faszerowała "świnkami" (złotymi rublami). Później rzeczywistość zmusiła do rezygnacji z tej formy reklamy. Po prostu w Polsce nie bito złotych monet...
Choć tak naprawdę. Wedel nie zapomniało się go do dziś W Warszawie jego nazwisko nie kojarzyłam się tylko ze słodyczami? Na upamiętniane tego wspaniałego człowieka i króla czekolady powstała ulica z jego nazwiskiem. Sam dzisiejszy prezes Cadbery Wedel Peter Knauer dokręcił śrubę pamiętnikowej tablicy. I tak została utworzona nowa aleja w Warszawie.
Czekolady z lat 70.

Opakowania czekolady poniżej pochodzą z lat 80. Ale tak naprawdę "czekolada" to tylko słowa, ponieważ były z masy tłustej lub wyrób czekoladowo podobny



Czekolada orzechowa (etykieta zastępcza) produkcji zakładów im. 22 lipca d. E. Wedel, lata 80.
Etykiety zastępcze były uproszczoną wersją etykiet produktu. Stosowne były powszechnie w latach 80. Z powodu utrudnień w produkcji standardowych etykiet. Najczęściej były wykonane przy użyciu prostych metod (stempli, fotokopii, itd.).
